Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wielkie święto małych, ale niezbędnych światu owadów

Mateusz Borda
Mateusz Borda
20 maja obchodziliśmy wyjątkowe święto. Święto owadów, bez których blisko 84% wszystkich gatunków roślin uprawnych nie mogłoby rosnąć. Mowa oczywiście o pszczołach.

Pszczoły są nieodłączną częścią światowego ekosystemu. Miliony lat ewolucji spowodowały wzajemne uzależnienie istnienia roślin owadopylnych i zapylaczy. Oczywiście, nie tylko pszczoły odpowiadają za zapylanie roślin, są to też m.in. muchy, chrząszcze, osy, motyle, a nawet mrówki.
Ale to właśnie pszczoły są najlepszymi zapylaczami, ponieważ te przywiązują się do kwiatów, wracając na nie nawet kilkanaście razy. To znacząco zwiększa szanse zapylenia. Blisko 71 ze 100 gatunków roślin używanych do wytworzenia 90% pożywienia na świecie jest zapylanych przez te skrzydlate owady. Dlatego powinniśmy o nie dbać

Zadbaj o pszczoły

Można to zrobić na kilka prostych sposobów. Przede wszystkim, posadźmy na swoim balkonie lub tarasie rośliny miododajne (np. zioła), w ogrodzie załóżmy łąkę kwietną lub pozostawmy fragment nieskoszonego trawnika. Ponieważ zdecydowana większość pszczół żyje samotnie, a nie w ulach, możemy także powiesić w ogrodzie specjalny domek lęgowy dla owadów, w którym pszczoły będą mogły w spokoju odpoczywać – czytamy na stronie Lasów Państwowych.

Co najważniejsze – nie wypalajmy łąk.

Podczas wypalenia tylko jednego ara łąki, giną na niej setki owadów i małych zwierząt, a stan gleby, wbrew powszechnemu mitowi, wcale się nie poprawia. Wręcz przeciwnie; wypalenie gleby powoduje obumarcie całego naturalnego ekosystemu funkcjonującego na danym terenie, gleba staje się wyjałowiona, a przywrócenie jej pełnej użyteczności trwa nawet dwa lata.

Moda na miejski miód

Pszczoły i inne zapylacze obecne są wszędzie, nawet w miastach, gdzie warunki nie są im zbytnio sprzyjające. Coraz więcej miast decyduje się na wspieranie przyrody przez tworzenie miniłąk w miastach, czy instalacje pasiek na dachach budynków. Tylko w maju, na dachach katowickiego NOSPR, basenów w Brynowie i Burowcu zainstalowano ule, w których zamieszka blisko 120 tys. pszczół. To nie pierwsze ule miejskie w Katowicach – wcześniej zainstalowano je przy Muzeum Śląskim, na dachu WPiA Uniwersytetu Śląskiego oraz Katowickim Centrum Biznesu.

Co ciekawe, pszczoły w mieście mają się bardzo dobrze. - W samej pasiece przy Muzeum Śląskim w tamtym roku udało się pozyskać 150 kg miodu, a we wszystkich pasiekach w śródmieściu Katowic 500 kg. To pokazuje, że to rewelacyjne miejsce dla pszczół – mówił na otwarciu nowych pasiek Łukasz Przybył, opiekun pszczół.

Wiele osób obawiało się, że miód stworzony przez miejskie pszczoły będzie zanieczyszczony. Nic bardziej mylnego! - Pierwsze pasieki, jakie stawialiśmy, były przy Śląskim Ogrodzie Botanicznym w Mikołowie, mamy więc porównanie miodu z ogrodu botanicznego i miodu miejskiego. Dużym zaskoczeniem było dla nas, gdy miody przebadano, że w żaden sposób nie odbiegają jeden od drugiego. – mówił Łukasz Przybył.

Wysokogórskie pszczoły

Coraz większa obecność pszczół w miastach cieszy, ale to te żyjące poza miastami odgrywają kluczową rolę w ekosystemie. Poza milionami dzikich pszczół, bardzo ważne są pszczoły z prywatnych uli. Działający w naszym województwie Śląski Związek Pszczelarzy w Katowicach zrzesza 2620 pszczelarzy w 68 kołach terenowych. Posiadają oni ponad 44 tys. rodzin pszczelich. Jeśli przyjmiemy, że średnio rodzina taka liczy około 50 tys. robotnic, daje nam to ponad 2 miliardy 200 milionów zapylaczy, dbających o większość roślin, które nas otaczają. I to tylko w Śląskiem!

Co ciekawe, najwyżej położona pasieka w Beskidach znajduje się w Nadleśnictwie Wisła, we wsi Jaworzynka na terenie gminy Istebna. 30 pszczelich rodzin mieszka na wysokości 700 metrów n.p.m., i pomimo niezbyt sprzyjających warunków (sezon trwa tu tylko około 3 miesięcy), jest w stanie wyprodukować nawet 300 kg miodu rocznie. Jaki jest sens budowania pasieki na takiej wysokości?

- Granice są po to, by je przekraczać i wyznaczać nowe – mówi podleśniczy Dominik Niemczyk, który opiekuje się rodzinami pszczelimi i przypomina, że pszczelarstwo miejskie jeszcze kilka lat temu też traktowane było jak ciekawostka. Dziś w centrach dużych aglomeracji jak Nowy Jork, Paryż czy choćby Warszawa, pszczelarze świetnie sobie radzą. Dlaczego więc ule w górach miałyby się nie przyjąć?
30 uli stojących na polanie w Wyrchczadeczce świadczy o tym, że pomysł zadziałał i ma się świetnie.
- To średnia stacjonarna pasieka, która w zupełności spełnia nasze oczekiwania i możliwości jej obsługi. Pozyskujemy w pierwszej kolejności miód spadziowy, ale także wielokwiatowy – mówi Dominik Niemczyk, dodając, że pracy jest niemało, ale jeśli ona sprawia przyjemność, to tego czasu się nie liczy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto